Blog turystyczny prezentujący sprawdzone pomysły na tanie zwiedzanie Europy.

środa, 26 października 2016

Puglia - czemu zakochałam się w leniwym, włoskim południu?

Ulubione miejsce we Włoszech? Ciężka decyzja. Kiedy znajomi pytają, gdzie podobało mi się najbardziej, mam zawsze duży problem z ustaleniem jednego miejsca. Nie widziałam jeszcze mnóstwa włoskich miast, miasteczek i wiosek, które bez wątpienia są na mojej liście „to-go”. Cała Toskania, Kalabria chociażby… Także wybór ten jest bardzo subiektywny i oparty na nieznajomości wielu zapewne malowniczych miejsc.

Jednak po spędzeniu 8 dni w Pugli, muszę stwierdzić, że jest to region, w którym czuję się doskonale. Małe, urokliwe miasteczka, praktycznie bez turystów (przynajmniej we wrześniu), wspaniała kuchnia i przesympatyczni mieszkańcy. Trani, Barletta, Ostuni, Bari czy Polignano a mare urzekły mnie swoim klimatem, wąskimi uliczkami, kamiennymi budynkami i błękitem morza.

Oczywiście Mediolan, Rzym czy Wenecja to zupełnie inna kategoria i trudno je porównywać z tymi mniejszymi i mniej obleganymi miejscami – o nich innym razem. :)

Trani
Ostuni - białe miasto
Czemu Puglia? Jak wspomniałam jest to decyzja zupełnie subiektywna. Na odbiór różnych miejsc ma wpływ wiele czynników – pogoda, towarzystwo, nasze osobiste samopoczucie w danym czasie i mam tego świadomość. :) 

Bez wątpienia do Pugli przyciągać może też błękit wody i urokliwe plaże. Choć dla Włochów (a to głównie oni wybierają ten kierunek na swoje wakacje) we wrześniu już jest bardzo zimno i na pewno za późno na kąpiele w morzu i opalanie (przy dwudziestu paru stopniach chodzili już w kurtkach - serio), to moim zdaniem jest to termin idealny na wycieczkę w ten region. Plaże są prawie zupełnie puste, a temperatury nadal przyjemne. Warto pamiętać, że temperatura na południu jest odczuwalna trochę wyższa niż może na to wskazywać termometr. Swoją drogą ciekawe czemu...
Plaża w Barlettcie
Promenada nadmorska w Barlettcie
Chillout w Polignano a mare
Promenada nadmorska w Trani
Ale to, co przede wszystkim urzekło mnie w Pugli to te wszystkie miasteczka o różnym charakterze, z przepięknymi, wąskimi uliczkami, tak bardzo charakterystycznymi dla południa Włoch. Można po prostu się w nich gubić, spacerować bez końca i za każdym rogiem odkrywać coś zachwycającego. Może właśnie to leniwe spacerowanie uliczkami pełnymi równie leniwych cztero- i dwunożnych mieszkańcami jest takie magiczne. Nikt się tutaj nie spieszy. Wszyscy mają czas na spokojną kawę i łapanie promieni słońca na ławeczkach. Koty i psy wygrzewają się przed domami swoich właścicieli, nie kłopocząc nawet, by się podnieść, kiedy mijają ich „obcy”.

Boczna uliczka w Polignano a mare

Centrum Barletty

Stare miasto w Bari

Jedna z magicznych, wąskich uliczek w Trani
Inna sprawa, że turystów, tutaj niewielu, a w miasteczkach wszyscy się znają, także są od razu zauważeni przez mieszkańców, szczególnie jeśli wyróżniają się choć trochę. Pierwsze pytanie, które usłyszałyśmy po 15 minutach od chwili, kiedy wysiadłyśmy na dworcu w Trani (nic do siebie nie mówiąc, więc nie była to kwestia obcego języka) brzmiało: „Wy to nie jesteście stąd, prawda?”. A Włosi, szczególnie na południu, lubią sobie pogadać. Mało istotne, że nie rozumiesz wszystkiego, albo w ogóle czegokolwiek. Oni nie odpuszczą, dopóki nie opowiedzą historii życia i nie dowiedzą się czegoś o Twoim. Choćby na migi.


Jedna z knajpek w centrum Trani
W ciągu dnia parkowe ławeczki, nadmorskie promenady i kawiarnie pełne są starszych panów. Wieczorami często dołączają do nich małżonki, które za dnia pewnie wykonują domowe obowiązki. Bo przecież Włoch, szczególnie w starszej generacji i szczególnie na tradycyjnym południu nie zajmie się sprzątaniem mieszkania. Co najwyżej może coś ugotować.


To, co bez wątpienia uderza, to tłumy ludzi wieczorami na ławkach, murkach, w restauracjach i barach. Starsze osoby siedzą i prowadzą dyskusje, lub grają w karty, trochę młodsze podobnie, ale częściej niż na ławkach – w pub’ach, nastolatki chodzą swoimi „bandami”, a młodsze dzieciaki biegają radośnie dookoła. Moja mama by dostała chyba zawału, gdybym w pierwszych klasach podstawówki bawiła się do późna z koleżankami. Tutaj jest to zupełnie normalne.


Centrum Barletty około północy
Kolejna rzecz, za którą tęsknię, gdy myślę o Pugli to jedzenie. Uwielbiam włoską kuchnię, a w odwiedzonych miasteczkach miałam okazję kosztować jej z małych, rodzinnych knajpek - a zatem w najlepszym wydaniu! A przy tym w naprawdę korzystnych cenach. :)



Czy region ten ma jakieś wady? Oczywiście. Jak zapewne każdy. :) Można się przyczepić do nie zawsze czystych plaż czy przedmieść miasteczek. Można się irytować na niespieszność obsługi w sklepach czy restauracjach i na to, że między 16 a 21 nie zjemy nic konkretnego. Albo, że transport publiczny nie jeździ punktualnie. I nikt praktycznie nie mówi w jakimkolwiek innym języku niż włoski. Ale czy to sprawia, że mniej lubię Puglię? Absolutnie nie. :) Już nie mogę się doczekać, kiedy znów tam pojadę. 
Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz

O mnie

Moje zdjęcie
Pasjonatka podróży i języków obcych. Na co dzień sporo pracuję (w korporacji i w ngo), studiuję też podyplomowo, ale postanowiłam jeszcze znaleźć czas na pisanie bloga, który powstał dawno temu, ale świeci pustkami. Czas to zmienić! Moje ulubione europejskie kierunki: Puglia (południe Włoch) i północ Sycylii. Odwiedzane w ostatnich latach europejskie państwa: Francja (gdzie przez ponad 1,5 roku mieszkałam), Włochy, Hiszpania, Irlandia, Niemcy, Litwa, Czechy, Wielka Brytania, Chorwacja, Bośnia i Hercegowina, Czarnogóra i Grecja. Najbliższy plan podróży: zachodnie wybrzeże Francji (czerwiec 2018)

Paryż - trochę inne spojrzenie

Choć o Paryżu napisałam już sporo, to jednak mam wrażenie, że po ostatnich dwóch miesiącach (pomieszkuję tu służbowo), mam trochę inne pode...

Najchętniej czytane