Poniżej bardzo subiektywna lista miejsc, których na Camino del Norte po prostu nie można przegapić (w kolejności pojawiania się w trakcie wędrówki:).
1. Cudillero
Cudowne miasteczko portowe. Małe, klimatyczne. Z raczej bezproblemowym dojazdem z Oviedo (choć przez Aviles, na zwiedzanie którego już zabrakło na czasu). Jest trochę poza trasą Camino del Norte, ale bez wątpienia warte tego, by nadłożyć kilka kilometrów i na chwilę zboczyć z trasy.
2. Most na trasie z Cudillero do Soto de Luiña.
Asturia pełna jest akweduktów i imponujących mostów, łączących ze sobą wzgórza. Jeden z nich, mijany w drodze do albergue w Soto de Luiña jest niedostępny dla ruchu kołowego i to właśnie przez niego prowadzi Camino. Nam niestety nie udało się znaleźć wejścia, pewnie dlatego, że przez wizytę w Cudillero przez chwilę nie szłyśmy oficjalnym szlakiem (cóż, nie można mieć wszystkiego :) ale zdjęcia i relacje pielgrzymów, którym się to udało były imponujące!
3. Plaże na trasie z Soto de Luina do Cadavedo
Pierwsza noc spędzona w albergue (schronisku) z trzydziestoma innymi osobami na sali nie była najbardziej komfortową. Niewiarygodnie głośno chrapiący jegomość był później tematem rozmów osób spotykanych po drodze, które też tego dnia spały w tym albergue. Niezniechęcone i w miarę wyspane (tak bardzo się cieszyłam z moich tłumiących hałas słuchawek!) wyruszyłyśmy jednak planowo w dalszą trasę, do Cadavedo.
Droga nie była specjalnie uciążliwa, poza wszechobecnym błotem. Ale to pewnie wynikało z tego, że wtedy nie byłyśmy jeszcze za bardzo zmęczone. Każdego kolejnego dnia, następne kilometry stawały się coraz trudniejsze. :) Trudy wędrówki umilały nam za to takie widoki:
4. Trasa z Cadavedo do Luarci
W Cadavedo nastąpiła pierwsza integracja pielgrzymów, w której było nam dane brać udział. To tutaj poznałyśmy jednego z towarzyszy podróży, z którym rozstaliśmy się dopiero tuż przed Santiago (musiał na końcu przyspieszyć ze względu na wykupiony lot powrotny do USA). Schronisko w Cadavedo natomiast mimo, że kameralne (dwa pokoje kilkuosobowe), było najgorszym, w którym przyszło nam spać podczas całego Camino. Jeśli macie siłę, by isć kawałek dalej - gorąco zachęcam.
Następnego dnia planem było dotarcie do Luarci. Droga była umiarkowanie wymagająca, choć zakwasy zaczynały się dawać we znaki. Po drodze zaś jedna z piękniejszych plaż, jakie udało mi się w trakcie camino zobaczyć. Choć oznaczona nie najlepiej - łatwo po zejściu z niej się pogubić.
Cudowne miasteczko portowe. Małe, klimatyczne. Z raczej bezproblemowym dojazdem z Oviedo (choć przez Aviles, na zwiedzanie którego już zabrakło na czasu). Jest trochę poza trasą Camino del Norte, ale bez wątpienia warte tego, by nadłożyć kilka kilometrów i na chwilę zboczyć z trasy.
Wzburzone wody Cudillero |
Urocze, kolorowe domki |
Latarnia morska w Cudillero |
Asturia pełna jest akweduktów i imponujących mostów, łączących ze sobą wzgórza. Jeden z nich, mijany w drodze do albergue w Soto de Luiña jest niedostępny dla ruchu kołowego i to właśnie przez niego prowadzi Camino. Nam niestety nie udało się znaleźć wejścia, pewnie dlatego, że przez wizytę w Cudillero przez chwilę nie szłyśmy oficjalnym szlakiem (cóż, nie można mieć wszystkiego :) ale zdjęcia i relacje pielgrzymów, którym się to udało były imponujące!
Most w drodze do Soto de Lui Soto de Luiña |
Akwedukt mijany na trasie |
Pierwsza noc spędzona w albergue (schronisku) z trzydziestoma innymi osobami na sali nie była najbardziej komfortową. Niewiarygodnie głośno chrapiący jegomość był później tematem rozmów osób spotykanych po drodze, które też tego dnia spały w tym albergue. Niezniechęcone i w miarę wyspane (tak bardzo się cieszyłam z moich tłumiących hałas słuchawek!) wyruszyłyśmy jednak planowo w dalszą trasę, do Cadavedo.
Droga nie była specjalnie uciążliwa, poza wszechobecnym błotem. Ale to pewnie wynikało z tego, że wtedy nie byłyśmy jeszcze za bardzo zmęczone. Każdego kolejnego dnia, następne kilometry stawały się coraz trudniejsze. :) Trudy wędrówki umilały nam za to takie widoki:
4. Trasa z Cadavedo do Luarci
W Cadavedo nastąpiła pierwsza integracja pielgrzymów, w której było nam dane brać udział. To tutaj poznałyśmy jednego z towarzyszy podróży, z którym rozstaliśmy się dopiero tuż przed Santiago (musiał na końcu przyspieszyć ze względu na wykupiony lot powrotny do USA). Schronisko w Cadavedo natomiast mimo, że kameralne (dwa pokoje kilkuosobowe), było najgorszym, w którym przyszło nam spać podczas całego Camino. Jeśli macie siłę, by isć kawałek dalej - gorąco zachęcam.
Następnego dnia planem było dotarcie do Luarci. Droga była umiarkowanie wymagająca, choć zakwasy zaczynały się dawać we znaki. Po drodze zaś jedna z piękniejszych plaż, jakie udało mi się w trakcie camino zobaczyć. Choć oznaczona nie najlepiej - łatwo po zejściu z niej się pogubić.
5. Luarca
Piękne miasteczko, ukryte w dolinie. Warto przeznaczyć popołudnie na spacer jej wąskimi uliczkami. Zdecydowanie jedno z tych miejsc na trasie Camino del Norte, którego nie można przegapić.
6. Navia - La Cardidad
Po popołudniu i nocy spędzonych w uroczej Luarce i poznaniu kilku nowych osób (które okażą się towarzyszyć nam już do końca wędrówki), wyruszamy dalej. W planie jest Navia (za ok. 15 km) lub La Cardidad (30 km). Ostatecznie w Navii spotykamy naszych towarzyszy z poprzedniego dnia i wyruszamy z nimi dalej do La Cardidad.
Piękne miasteczko, ukryte w dolinie. Warto przeznaczyć popołudnie na spacer jej wąskimi uliczkami. Zdecydowanie jedno z tych miejsc na trasie Camino del Norte, którego nie można przegapić.
Luarca |
Luarca- port |
Mewa w Luarce |
Luarca |
Luarca widziana z góry |
Luarca widziana z góry |
Po popołudniu i nocy spędzonych w uroczej Luarce i poznaniu kilku nowych osób (które okażą się towarzyszyć nam już do końca wędrówki), wyruszamy dalej. W planie jest Navia (za ok. 15 km) lub La Cardidad (30 km). Ostatecznie w Navii spotykamy naszych towarzyszy z poprzedniego dnia i wyruszamy z nimi dalej do La Cardidad.
7. Tapia i Ribadeo
Kolejnego dnia celem było Ribadeo. Po drodze zawitaliśmy jednak jeszcze do Tapii, której plaże nas urzekły. Nie mieliśmy za wiele szczęścia, bo tego dnia praktycznie bez przerwy padało, a był to nasz ostatni dzień wzdłuż nabrzeża. W planie mieliśmy odwiedzenie po drodze kilku plaż, jednak pogoda skutecznie to uniemożliwiła.
Mimo to, zarówno Tapię, jak i Ribadeo mogę polecić z czystym sumieniem - warto zatrzymać się w każdym z tych miejsc choć na chwilę. Niestety z braku sprzyjających warunków posiadam niewiele zdjęć z obu miejsc, musicie uwierzyć mi na słowo!
W Ribadeo po raz ostatni zobaczymy ocean. Od tej pory teren stanie się jeszcze bardziej górzysty, dzięki czemu wschody słońca będą jeszcze bardziej imponujące. :) Możesz być pewien, że to nie koniec pięknych widoków, Galicja ma dla Ciebie jeszcze sporo niespodzianek!
Kolejnego dnia celem było Ribadeo. Po drodze zawitaliśmy jednak jeszcze do Tapii, której plaże nas urzekły. Nie mieliśmy za wiele szczęścia, bo tego dnia praktycznie bez przerwy padało, a był to nasz ostatni dzień wzdłuż nabrzeża. W planie mieliśmy odwiedzenie po drodze kilku plaż, jednak pogoda skutecznie to uniemożliwiła.
Mimo to, zarówno Tapię, jak i Ribadeo mogę polecić z czystym sumieniem - warto zatrzymać się w każdym z tych miejsc choć na chwilę. Niestety z braku sprzyjających warunków posiadam niewiele zdjęć z obu miejsc, musicie uwierzyć mi na słowo!
Plaża w Tapii |
Plaża w Tapii |
Jedna z dzikich plaż przed Ribadeo, na której planowaliśmy postój |
229 km do Santiago de Compostela |
Widok na Ribadeo z początku słynnego mostu |
0 komentarze:
Prześlij komentarz